Czasem są takie dni kiedy się uśmiechamy, a tak naprawdę wszystko jest na jedno, wielkie "NIE". Moje "na nie" zaczęło się wczoraj i sobie łażę, głupio się uśmiecham, żartuje, a teraz mam taki... Kulminacyjny moment tego wewnętrznego smutku. Nie jestem do końca pewna czy dobrze to określiłam, ale mam dziką ochotę wypłakać się w Internetach. O co mi chodzi? Nie wiem. Jak mam sobie pomóc? Nie wiem. Czy ktoś może mi pomóc? Śmiem wątpić. To po prostu musi przejść. Jednak wiem, co czasem pomaga, co nie zawsze pomaga i co na 100% nie pomaga i czego NIE WOLNO ROBIĆ.
Nie zawsze muzyka.
Zawsze gdy mam takie dni z mojej playlisty wyskakują niczym zając z kapelusza wszystkie najsmutniejsze piosenki jakie znam. Czasem wystarczą pierwsze sekundy by zaczęły mi lecieć łzy. A co ze wszystkimi radosnymi piosenkami? Nic, po prostu irytują jak nigdy i nie jestem w stanie ich słuchać.
Nie zawsze książka.
Po co mam czytać skoro moje myśli i tak uciekają? I tak nie wiem co czytam i będę musiała to czytać po raz drugi? Niby czasem jestem w stanie zagłębić się w książkę tak bardzo, że zapominam o całym świecie, ale dzieje się tak bardzo rzadko.
Nigdy alkohol.
Szczerze mówiąc właśnie piję wino i coraz bardziej chce mi się płakać. Uciekanie w procenty to nie jest dobry pomysł.
Nie wolno pod żadnym pozorem oglądać zdjęć szczęśliwych par, szczęśliwych rodziców i wszelkich takich.
No chyba, że lubisz zadawać sobie ból (ja nie oceniam). Ewentualnie chcesz sobie uświadomić jak bardzo czujesz się teraz samotny/samotna. A jeżeli jesteś w wieku, w którym wszyscy znajomi się chajtają i mają dzieci, A TY NIE to właśnie teraz masz okazje dojść do wniosku, że: chcesz mieć męża/żonę, dziecko, psa, kota, węża i wszelkie przyjemności i nieprzyjemności z tym związane. Mnie póki co to nie dotyka (o dzięki!).
Czasem czekolada.
Chociaż nie polecam, bo w razie Złych Dni Przez Miesiąc może pójść wszędzie tylko nie w cycki... No niestety...
Często bliskość bliskich, przyjaciół, znajomych.
Często, bo nie zawsze masz (przynajmniej ja) ochotę z kimkolwiek, o czymkolwiek rozmawiać. Ale są ludzie, którzy zawsze sprawiają, że robi się lżej. Warto mieć takich ludzi blisko siebie.
Często po prostu wypłakanie się.
W sumie chyba nie ma nic lepszego niż... Łzy! Czasem warto się wypłakać. Ja osobiście nienawidzę gdy ktoś widzi moje łzy, czuje się wtedy po prostu słaba. Jeżeli rozmawiam ze znajomymi przez komunikatory to mogę napisać "płaczę", ale to dla mnie co innego. Jeżeli komuś powiem, że płaczę to tylko zaznaczam, że dzieje się u mnie źle, ale gdy płaczę przy kimś to zupełnie inna sprawa. Nie lubię tracić kontroli, a pokazywanie własnych łez jest dla mnie jednoznacznie ze słowami "jestem słaba, nie mam siły, nie jestem w stanie zapanować nad sobą ani własnym życiem". PAMIĘTAJ! To tylko moje odczucia.
***
To są takie moje główne pomagacze i niepomagacze. Każdy ma inne odczucia, każdemu pomaga i nie pomaga co innego. A może komuś "pomogłam"?
Mam nadzieję, że to co napisałam ma jakiś sens, bo szczerze mówiąc nie powinnam teraz pisać...
Fajnie, że napisałaś taki post :) Aczkolwiek na chwile obecną jestem wieczną pesymistką.. Wszystko jest niee tak jak być powinno, a jak słyszę kogoś kto jest szczęśliwy to mnie po prostu... No.. A najczęściej tak jest.. Moi znajomi są moim przeciwieństwem.. I nie umiem się z nimi porozumieć tak jak inni.. Dlatego zostaje takim odludkiem.. Wątpię, żeby to u mnie kiedyś zginęło.. ( i znowu pesymizm 👍) Ale za to Lubie słychać smutnych piosenek, bardzo lubię :) To jedyne co mi pomaga :) No cóż, ale żyję się dalej :) ~N
OdpowiedzUsuńJa na ogół również jestem odludkiem, nie wychodzę z domu, nie chodzę na imprezy, nie pije, nie palę, wszyscy na mnie dziwnie patrzą gdy mówię, że czytam książki, jednak gdy np idę na uczelnię muszę się spiąć i wchodzę "w swoje drugie ja" i zagaduję znajomych, śmieję się, bo jeżeli chcę być w dobrych stosunkach z tymi ludźmi to muszę być po części duszą towarzystwa. Jednak wystarczy znaleźć nić porozumienia z jakąś osobą i na pewno się dogadacie :)
Usuń