sobota, 9 maja 2015

MatuRRRa cz. 1

Jestem w samym środku Najważniejszego Egzaminu W Moim Życiu - więc ciut ciut ponarzekam. Za mną są już wszystkie podstawy i jedno rozszerzenie. Co pozostało? Ustne egzaminy i rozszerzona geografia. Wbrew zapewnieniom (które ciągle słyszałam w radiu), że matura była bardzo prosta, pragnę stwierdzić, że to nie jest do końca prawda, ale do rzeczy zacznijmy od początku:



4 maja - j. polski podstawowy


Pierwszy egzamin, a ja wchodzę do szkoły uśmiechnięta, przecież ja tu przyszłam zdać! Prawdę powiedziawszy ani przez jeden dzień przed maturą nie czułam stresu, ale to tak na marginesie. Dziewczyny trochę panikowały, a ja z uśmiechem je uspokajałam, że przecież wszystko będzie dobrze. Weszłam na salę, zajęłam swoje miejsce nr. 32 i czekałam aż dostanę arkusz. Dostałam, otworzyłam, otrzymałam sygnał do startu i na spokojnie zaczęłam czytać. Tekst pierwszy: ale czego Pan, Panie autorze chce?! Rozwiązałam zadania, przeszłam do kolejnego tekstu. Na widok słowa w tytule serce zabiło mi mocniej: "KSIĄŻKI", no to jestem w niebie, napisałam odpowiedzi do pytań i przy ostatnim poczułam się jakbym dostała pięścią w twarz... Pytanie brzmiało: kto jest autorem tekstu i jaki jest jego tytuł". Gorączkowo zaczęłam szukać tytułów wierszy jakie przerabialiśmy - nic. Jaka była wierszowana lektura, którą przerabialiśmy? No Tadeusz, więc zaczęłam liczyć ilość sylab w każdym z wersów, wyszło mi 11 i w jednym 6... Czyli nie może to być Tadeusz, ale też to nie jest żaden z dramatów. Więc powiedziałam sobie "dobra Dżela nie potrafisz sylabizować - dawaj Tadka". Jakież było moje zdziwienie gdy dowiedziałam się, że jednak zgadłam (przez całe liceum przeczytałam tylko jedną, albo trzy lektury, ale za to mam na koncie dość dużo innych książek, nie mających nic wspólnego z kanonem lektur szkolnych). Potem rozprawka "Lalka"... No niech będzie coś tam jednak przeczytałam, ale jednak nie doszłam nawet do połowy, w końcu miałam na przeczytanie tego dwa dni. Uśmiech mi trochę znikł z twarzy gdy przeczytałam, że mam się odwołać do całości utworu. Przeczytałam tekst i nie do końca wiedziałam jakie stanowisko powinnam zająć czy takie, że na los człowieka wpływa tylko wolna wola? Czy może, że to jest niezależne od nas? W końcu postanowiłam nie zajmować miejsca i wypośrodkować swój tekst. Z fragmentu wybrałam historię rodziny, z całości założenie przez Wokulskiego filii sklepu w Rosji (strasznie się bałam, że otwarł ten sklep w innym miejscu), a za inny tekst kultury wybrałam oczywiście Igrzyska Śmierci i to jak Katniss zgłosiła się do udziału w Głodowych Igrzyskach zamiast swojej siostry Prim. A jak rozwinęłam poruszone kwestie? Dotyczący fragmentu uargumentowałam w taki sposób, iż Syn nie miał wyboru urodzić się w innej rodzinie niż rzemieślnicza, ale nie musiał kontynuować dzieła swojego ojca. Dotyczący całości: Wokulski chciał założyć tam sklep, chociaż nie musiał, a w ostatnim przedstawiłam scenę dożynek w 12 Dystrykcie. Katniss nie miała wpływu na to, że Prim zostanie wylosowana, ale z własnej woli zajęła jej miejsce. 

Ja mam to do siebie, że gdy piszę i nie mogę się skupić to strasznie się wiercę, co przyciąga uwagę na sprawdzianach, a co dopiero na takim egzaminie. Swoim zachowaniem przyciągnęłam uwagę Pani z komisji przez co ona ciągle się na mnie... Nie, nie patrzyła... Tylko GAPIŁA! I jeszcze bardziej nie mogłam się skupić. 

Czy zdam? A jeżeli zdam, to na ile procent? Pojęcia nie mam, będę wiedziała w czerwcu.


5 maja - matematyka podstawowa


Początek dnia się powtarza: uśmiech, wszystko będzie dobrze i czekanie na wejście na salę. Po wylosowaniu miejsca od razu czułam, że coś będzie nie tak jak trzeba i nie pomyliłam się. Moje miejsce nr. 45 było pierwszą ławką przed komisją i dodatkowo mieliśmy na maturze komisję z OKE. Myślę sobie "pięknie" i czekam na arkusz. Po otwarciu wpadłam w lekką panikę (NIC NIE WIEM, NIC NIE WIEM, NIC NIE WIEM!). Ale głęboki wdech i do roboty. Liczyłam zadanie po zadaniu, wychodziło, albo i nie. Było różnie, ale im więcej mi nie wychodziło wyników tym więcej pojawiało się w moim mamrotaniu pod nosem cenzuralnych słów. Do mojej zwiększenia frustracji ogromnie przyczyniły się panie, które siedziały przede mną: ciągle rozmawiały i o ile dobrze usłyszałam to Pani z OKE zaczął dzwonić telefon... Czyżby nie było zakazu wnoszenia na salę wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych? Ale starałam się być spokojna (pomimo moich przekleństw i pomstowań), dopóki nie spojrzałam na zegar... Miałam do zrobienia wszystkie zadania otwarte, a pozostała mi tylko godzina! Kiedy to zleciało? Zaczęłam w pośpiechu myśleć nad każdym zadaniem jednocześnie. Finalnie zrobiłam tylko jedno otwarte, w czterech zaczęłam wypisywać dane, a reszta niedotknięta... 

Jeżeli chodzi o wynik to powinien być dobry, liczę na ok 50%, chociaż chciałam jakieś 60... Jednak pewność co do wyniku będę miała dopiero w czerwcu.


6 maja - j. angielski podstawowy



Historyjka się powtarza, zmienia się tylko lokalizacja miejsca: nr. 21 - w zasadzie sam środek sali. Nie powinno być w takim razie źle, ale jednak było. Słuchanie było zbyt głośno włączone i ciągle słyszałam echo, przez co wychodziło coś w stylu " niene wiweem coco terreraz pizszę, allea jetsje spokpok". Nagrania nie były trudne, ale to echo wszystko utrudniało i nie wiedziałam do końca o co chodzi... W dodatku parokrotnie miałam taką sytuację, że natknęłam się na słówko, które znam, ale nie mogłam sobie przypomnieć co ono oznaczało - czym jeszcze bardziej się denerwowałam. List mnie trochę uspokoił. Bałam się, że będzie polityka, albo ochrona przyrody. Temat o sporcie nie był zły, podpunkty też do napisania, czyli powinno być dobrze.

Na jaki wynik liczę? Jakieś 60 - 70% w zależności jak ocenią mój list.



7 maja - j. polski rozszerzony



Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć o co chodziło Panu Eco?! Bo ja ciągle nie wiem, chociaż pisałam rozprawkę właśnie o tym tekście. Nie mam  pojęcia o czym pisałam i jak rozmawiałam z koleżankami, to one też nie wiedziały o co chodzi. Dużym utrudnieniem był fakt, że dopiero przed samym rozszerzeniem dowiedziałyśmy się, że rozprawka w tej części egzaminu wygląda zupełnie inaczej, niż ta na postawę. Pani polonistka nie raczyła nas o tym poinformować, ja wiem, że jesteśmy już duże i mogłyśmy się same dowiedzieć jak to napisać. Jednak wolałabym, żeby wytłumaczyła mi to osoba, która się na tym zna, a przynajmniej powinna... Ogólnie rzecz biorąc temat był dziwny, ale napisałam to tak jak mi się wydawało, że ma to wyglądać. Nie zgodziłam się ze zdaniem autora i podałam przykład nawiązujący do tekstu i drugi do Igrzysk Śmierci. 

Obawiam się, że dostanę 0% za ten egzamin, ponieważ nie wiem czy dobrą postawiłam tezę, a jeżeli udało mi się ją poprawnie postawić, to możliwe, że ją źle uargumentowywałam...


*    *    * 



Odnośnie tego co było to koniec. Teraz czekają na mnie kolejne egzaminy... Sądzę, że niedługo po ostatnim maturalnym wystąpieniu pojawi się notka odnośnie tych dni. 



P.S. Jestem strasznie zmęczona psychicznie, co mogło wpłynąć na jakość tekstu. Z góry przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz