środa, 9 grudnia 2015

Ulubieńcy cz. 1 Listopad

Post ten miał się pojawić tydzień temu... Ale... Hm... Nie było kiedy zrobić zdjęć, a potem przedmioty do notki nie chciały ze mną współpracować, a teraz stwierdziłam, że ze zdjęciami czy nie chcę to napisać i piszę to zamiast siedzieć nad zoologią.


Jest kilka rzeczy, które towarzyszyły mi przez cały ubiegły miesiąc i bez których nie wyobrażałam sobie wyjścia, bądź dnia. Co to jest? Sprawdźcie sami:


1. Własnoręcznie zrobiony komin.

Zrobiłam go całego sama od podstaw, tak poważny projekt robiłam po raz pierwszy i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z efektu. Użyłam do zrobienia go włóczki Puchatek kolor nr. 1002 i szydełka rozmiar 5,00 mm ♥ Zrobienie go zajęło mi jakieś 2-3 dni, robiłam go po całych dniach, ale moim zdaniem było warto i nie ruszam się bez niego z domu.




2. Botki Jenny Fairy z CCC

To są najwygodniejsze buty na obcasie jakie miałam okazję mieć na nogach. Spokojnie wytrzymuję w nich 3 dni na uczelni od rana do wieczora, parę razy byłam zmuszona w nich biec i SUKCES! Jestem cała, niepołamana, w jednym kawałku i jeszcze zdążyłam za każdym razem na busa z Krakowa. Niestety buty odmówiły współpracy dlatego odsyłam Was na stronę sklepu CCC [klik].


3. Świeczki zapachowe.

Zawsze lubiłam świeczki, ale teraz to jest dla mnie jakiś obłęd. Gdyby nie fakt, że muszę bardziej pilnować na co wydaje pieniądze, żeby mieć zawsze na dojazdy na uczelnię to miałabym zapas świeczek na co najmniej pół roku do przodu. Ostatnia moja świeczka niestety nie przypadła mi do gustu i siedziałam i próbowałam zmusić ją siłą woli do tego by szybciej się wypaliła. Była to świeczka o nazwie Only Love. Teraz mam świeczkę o zapachu jabłek i cynamonu. Jest delikatna i cudowna.




4. Herbata miętowa.

Fanką tej herbaty jestem już od lat, ale w listopadzie był wielki come back. Dzień bez herbaty miętowej to dzień stracony, podobnie jak dzień bez kawy, którą nauczyłam się pić bez cukru. 


5. Tangle Teezer.

Mój mały pomocnik, który okiełznuje coś co mam na głowie, co podobno jest włosami, ale jak dla mnie jest to niepodobne do czegokolwiek. Stosuję go już od kilku miesięcy, ale chwalę się nim dopiero teraz, gdy po kilku wizytach u fryzjera spokojnie mogę stwierdzić, że to działa. Od lat nie rozczesywałam włosów po umyciu, bo wszystkie poprzednie szczotki je łamały, szarpały, niszczyły, ale jakieś 2 tygodnie temu postanowiłam spróbować rozczesać włosy i... MAGIA! Obyło się bez szarpania! Odkąd jej używam zauważyłam też, że nie mam tak zniszczonych końcówek, co się bardzo chwali, zwłaszcza, że moje włosy od zawsze były dość słabe.





No to, na tym koniec Ulubieńców. Jeżeli znajdę chwilkę czasu pomiędzy nauka a... Nauką... A dokładniej pomiędzy zoologią, anatomią, chemią i botaniką to jeszcze w tym tygodniu powinnam wrzucić notkę o tym co dostałam na Mikołajki, w zasadzie to dostałam dwa prezenty, z czego jeden dostałam od siebie samej.

Trzymajcie kciuki, żebym znalazła godzinkę lub dwie czasu! 

2 komentarze:

  1. Jaki piękny komin! Podziwiam za to, że robiony własnoręcznie 😊 Też uwielbiam świece zapachowe i mam ich pełno rozrzuconych po całym pokoju 😁

    OdpowiedzUsuń